-Alex! Alex!-słyszałam gdzieś w oddali. Chciałam się dowiedzieć kto mnie woła jednak nie mogłam otworzyć oczu. Próbowałam, starałam się, walczyłam jednak to na nic.
-Obudź się, proszę-ten głos był znajomy.. Cisza .. Nagle poczułam coś ciekłego, było zimne i co chwilę wdzierało mi się do nosa. Kiedy zorientowałam się że to woda i już nie miając szans na ostatni haust tlenu złapałam za coś i wystrzeliłam do góry z szeroko otwartymi oczami. Było mi cholernie zimno przez co zaczęłam szczękać zębami.
-Przepraszam ale musiałem to zrobić, nie chciałaś się obudzić i.. Chodź pomogę ci wyjść-złapał mnie za rękę i podciągnął do góry. Kiedy stanęłam na małym niebieskim dywaniku na chwilę straciłam chłopaka z pola widzenia, na szczęście moment później pojawił się z kolorowym ręcznikiem którym mnie okrył. Kiedy w końcu byłam w stanie stać o własnych siłach rozejrzałam się i ze zdziwieniem stwierdziłam że stoimy na środku dużej łazienki, obcej łazienki.
-Gdzie jesteśmy? To znaczy gdzie ja jestem bo jak widać ty już jesteś wtajemniczony.
-Witaj w moich skromnych progach. Poczekaj tutaj, przyniosę ci jakieś ciuchy-kiwnęłam głową, chłopak zniknął a ja stałam okryta ręcznikiem trzęsąc się jak galareta.
-Nic innego nie znalazłem, Erica tak dobrze kamufluje swoje ciuchy że to niepojęte-podał mi fioletowe, krótkie spodenki i białą bokserkę które od razu pochwyciłam.
-Chwila, chwila czy ty właśnie powiedziałeś Erica? Mieszkasz z nią?
-Tak, tak samo jak z Ethanem, Mariką i Jonathanem- wybałuszyłam oczy.
-Będę musiała jej podziękować-zrzuciłam ręcznik i już miałam zdejmować spodnie kiedy kątem oka spostrzegłam że chłopak stoi w tym samym miejscu i chamsko się gapi.
-Eh Lucas, chciałabym się przebrać i wiesz..-ruchem ręki nakazałam mu by wyszedł. Ten przyjrzał mi się na odchodne i nic nie mówiąc wyszedł.
Ściąganie mokrych jeansów było trudniejsze niż się na początku wydawało. Kiedy już przebrana ruszyłam w stronę drzwi, niestety na moje nieszczęście poślizgnęłam się i z łomotem upadłam na zimne, czarne kafelki.
-Boże Alex, wszystko w porządku ?-chłopak zaczął dobijać się do drwi i miałam wrażenie że jeśli się zaraz nie odezwę on je po prostu wyważy. Czując ogromny ból w plecach i prawej nodze wstałam i dokuśtykałam do drzwi by jednym ruchem ręki je otworzyć.
-Wszystko jest w totalnym porządku
-Boli cię coś?-chciałam rzucić jakiś chamski komentarz jednak gdy zobaczyłam jego zmartwiony wyraz twarzy od razu się powstrzymałam.
-Plecy i noga ale to nic wielkiego
-Dobra ale tak i tak mam zamiar cię dzisiaj przetrzymać-popatrzyłam na niego trochę zdezorientowana.
-Tak, zostaniesz tu czy tego chcesz czy nie.
-Nie możesz mnie zatrzymać wbrew mojej woli-wykrzyknęłam ruszając w stronę schodów.
-Założymy się?
-Co tu się do cholery dzieje!-na szczycie schodów, tuż przede mną pojawił się Ethan a ja odruchowo cofnęłam się tym samym wpadając na Lucasa.
-Co ona tu jeszcze robi? Powiedziałeś że nic jej nie jest
-No bo nic jej nie było dopóki nie wywaliła się w łazience. Ma coś z nogą i bolą ją plecy. Wole dmuchać na zimne i dzisiaj będzie tu nocowała.
-Wcale nie- zaprotestowałam.
-A właśnie że tak-chłopak złapał mnie za ramiona i popchnął w stronę drzwi na końcu korytarza szepcząc 'zaraz do ciebie przyjdę'. W odpowiedzi kiwnęłam głową.
Pokój w którym się znalazłam był wielkości małego salonu. Elektroniczny zegarek wiszący na ścianie wskazywał 23:27. W ciemności mogłam dostrzec duże łóżko, komodę i fotel przy oknie. Wolałam niczego nie dotykać więc w związku z tym stałam jak słup soli. Było cicho mogłam usłyszeć bicie własnego serca jednak tą ciszę przerwał dialog Lucasa i Ethana jak się wydawało z pokoju obok.
-I ty twierdzisz że ona jest taka jak my? Skąd taki wniosek?
-Ma taki sam znak jak każdy z nas i jej rodzice nie żyją.
-Ale to o niczym nie świadczy, ona nie jest taka jak my bo nawet uleczyć się nie może-Ethan podniósł głos. Jego cierpliwość się kończyła.
-Nie może się uleczyć ponieważ tak jak Marika nie skończyła osiemnastu lat. Udowodnię ci to ale daj jej jeszcze trochę czasu. Za dwa tygodnie ma urodziny- ja nie mogę się uleczyć? Co do..?
-Dobrze ale zapamiętaj, jeśli za te dwa tygodnie się nie zmieni zabiję ciebie i ją-usłyszałam trzask drzwi i nagle drzwi przed którymi stałam otworzyły się. Stał w nich Lucas z wściekłą i zagubioną miną. Jego oddech był nierówny.
-Coś się stało?-udawałam głupią
-Nie, to znaczy nic o czym musiałabyś wiedzieć-wydukałam ciche 'aha'
-Chodź, zobaczymy co jest z twoją nogą-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę łóżka. Kiedy tak za nim szłam moja noga coraz to boleśniej pulsowała a kiedy usiadłam na łóżku odetchnęłam. Chłopak kucnął obok i zaczął przyglądać się mojej nodze. Korciło mnie by się go zapytać o co chodziło z tym że nie mogę się uleczyć, nie wytrzymałam.
-Co mieliście na myśli że nie mogę się uleczyć?
-Yhh, słyszałaś-pokiwałam głową.
-Dowiesz się za niecałe dwa tygodnie teraz niestety musisz się położyć i iść spać. Noga jest trochę spuchnięta ale to nie jest raczej nic poważnego. Zobaczymy rano.
-Ale ja nie chce spać
-Proszę nie utrudniaj mi zadania. Połóż się albo użyje siły.
-Powiedziałam ci że nie chce spać-powiedziałam twardo
-Jeśli chcesz to sobie używaj tej twojej siły ale nie jestem pewna czy nawet z nią ci się uda. Jestem uparta-chłopak wstał i popatrzył na mnie z góry. Nagle złapał mnie w pół i posadził na środku łóżka.
-Okey połowę roboty już odwaliłem a dalej Pinokio idzie sam-popatrzyłam na niego miną która mówiła 'serio' i założyłam ręce ja piersi.
-Jezu, ty na prawdę jesteś uparta-przykucnął na krawędzi łóżka i po prostu patrzył się gdzieś przed siebie. Wydawało mi się że nad czymś się zastanawia, miałam się już odezwać ale on skoczył w moją stronę przyciskając moje ramiona do łóżka.
-Nie denerwuj mnie. Pójdziesz spać, teraz!
-Nie-powiedziałam cicho odwracając głowę w bok ponieważ przy tej pozycji gdzie on górował nade mną jego twarz była bardzo blisko mojej. Nie wiem czy mnie usłyszał ale.. Zaraz, zaraz czy on właśnie na mnie warknął?
-Nie to nie możliwe-pomyślałam ale jak wytłumaczyć to gardłowe warknięcie? Trochę się przestraszyłam i nie kusząc losu powoli obróciłam się na prawy bok delikatnie odpychając chłopaka. On tylko prychnął, wstał i usiadł na pobliskim fotelu. Kiedy popatrzyłam w jego stronę stwierdziłam że się na mnie patrzy, znowu i trochę speszona szybko popatrzyłam gdzie indziej.
-Przepraszam, od czasu do czasu mnie ponosi.
-Nie ma sprawy. Może chciał byś się zamienić?
-Słucham ?
-Zamienić miejscami, to twoje łóżko-czułam się dziwnie śpiąc w nieswoim pokoju.
-Nie, tak jest dobrze
Chciałam jak najszybciej zasnąć jednak nie było to takie proste z myślą że jakiś chłopak się cały czas na ciebie patrzy. Zasnęłam po dwóch godzinach z myślą że człowiek przecież nie umie warczeć.
-------------------------------------
Na początku chciałabym was przeprosić
za to że rozdział jest krótki. Starałam się jednak
ostatnio ta wena gdzieś wyparowała :/
Mam nadzieję że się podoba i proszę o szczere komentarze
Podoba mi się, jest dość ciekawy i w sumie od razu wiadomo mniej więcej o co chodzi ;) Ale w jednym miałaś rację. Był dosyć krótki, jednak takie są skutki zanikającej weny :c Mam nadzieję że twoja energia połączona z weną utworzy jak najszybciej kolejny rozdział :) ~~ Życzliwa Time Lady
OdpowiedzUsuń