Witaj

*Rozdziały pojawiać się będą co parę tygodni do miesiąca
*Jeśli chcesz podzielić się swoim blogiem proszę klikać w zakładkę "spam"
*Po przeczytaniu rozdziału zostaw po sobie ślad w postaci komentarza ;)

Odwiedzający

21.12.13

Chapter III:You want a little?

Budzik obudził mnie o 7:30 i tak jak myślałam, byłam nieprzytomna. W mojej głowie na kilka minut wkradł się pewien pomysł żeby zostać dzisiaj w moim ciepłym łóżku ale kiedy usłyszałam głos Almy wołającej mnie na śniadanie nie miałam innego wyjścia i mrucząc leniwie poszurałam do łazienki wykonać wszystkie poranne czynności. Najdłużej zajęło mi rozczesanie moich włosów ale po kilku szarpnięciach mogłam związać je w kitkę wysoko na głowie, gotowa wzięłam torbę i zeszłam na dół gdzie na kuchennym stole czekały na mnie moje ulubione płatki na mleku.
-Twój wujek powiedział że je lubisz
-Tak, to prawda ale skąd on to wiedział?-Alma uniosła ręce w geście obronnym, śmiejąc się.
-Nie ważne.
-To ile masz dzisiaj lekcji?
-Nie znam jeszcze dokładnie całego planu ale podejrzewam że dużo- wzięłam kolejną łyżkę, niby zwykłe płatki a ile w nich wspomnień. Bus miał przyjechać za jakieś pięć minut więc postanowiłam już się przyszykować. Odłożyłam miskę do zlewu, wzięłam torbę i już miałam wychodzić gdy przypomniała mi się jedna rzecz o którą miałam się zapytać.
-Alma, mam pytanie.
-Tak, o co chodzi?
-Bo w nocy słyszałam wycie i wydawało mi się że było to wycie wilka ale oczywiście mogło być też psa. Czy tu można je spotkać ?
-W kanadzie jest ich bardzo dużo ale powiem ci że odkąd tu jestem nie słyszałam aby w okolicy były jakieś wilki. Możesz mieć rację ale lepiej zapytaj wujka, nie chce wprowadzić cię w błąd.
-Oczywiście i dzięki- zaczęłam ją lubić. Jest miła, ma poczucie humoru i może dać dużo dobrych rad a nawet pomóc w lekcjach. Kiedy wyszłam na zewnątrz bus już na mnie czekał. Tak jak się spodziewałam wolne miejsce było tylko obok Mariki, nie mając innego wyjścia podeszłam do niej z nieśmiałym uśmiechem i szepnęłam krótkie "mogę", ona w odpowiedzi pokiwała lekko głową.
-Mogę zadać ci jedno pytanko?
-Jasne-przekręciłam się bardziej w jej stronę by lepiej mnie słyszała
-Czy ty boisz się...Ethana?-na samym początku była speszona tym pytaniem dopiero z czasem wydawała być się coraz bardziej poddenerwowana i tak jak by zastanawiała się nad odpowiedzią.
-Czyli tak ?
-Tak, to znaczy się nie! Oczywiście że nie, dlaczego miałabym się go bać?
-No właśnie dlaczego?-zmrużyłam oczy próbując ją rozgryźć jednak nic z tego.
-Marika, posłuchaj mnie uważne. Możesz mi powiedzieć wszystko co leży ci na sercu, przysięgam ci że nikomu nie wygadam a tobie zrobi się lżej.-zachęciłam ją ciepłym uśmiechem. Widać było że powstrzymuje się przed prawdą ale w końcu pękła a słowa same wylatywały z jej ust
-Jestem najmłodsza z całej piątki a Ethan jest tak jak by szefem więc muszę się ich wszystkich słuchać a w szczególności Ethana i Eric`i. Kiedy im się sprzeciwie nie za dobrze to później wygląda
-Tylko nie mów że się nad tobą znęcają!
-Nie, co to to nie
-To dobrze, a powiedz mi lepiej ci teraz?
-Troszeczkę-uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.
-Marika, chce żebyś traktowała mnie jak dobrą znajomą a nawet jak przyjaciółkę. Nie przejmuj się nimi, jeśli będziesz chciała się wygadać po prostu przychodź.
-D-dobra.
-Okey-do końca drogi gadałyśmy o imprezach, zakupach i innych babskich pierdołach. Były korki więc dojechaliśmy do szkoły trochę później niż zazwyczaj ale na szczęście byliśmy przed dzwonkiem. Ja z Mariką wyszłyśmy jako ostatnie, dziewczyna w końcu mi zaufała a przez naszą krótką rozmowę rozluźniła się. Niestety ta rozluźniona dziewczyna szybko zniknęła gdy na horyzoncie pojawił się Ethan ze swoją bandą. Nie było przy nich Lucasa co mnie trochę zdziwiło bo zawsze trzymali się razem.
-No to Marika, mam nadzieję że któregoś dnia umówimy się na jakieś zakupy.
-No pewnie-szepnęła kierując się w stronę grupki osób która trawiła nas wzrokiem. Na pożegnanie machnęłam do niej ręką, ta jednak tego nie zauważyła tylko wyminęła Erice i zniknęła za rogiem. Głośno westchnęła a kiedy się odwróciłam by wejść do klasy głośno krzyknęłam ponieważ za mną stał Lucas z szerokim uśmiechem
-Jezu, człowieku wiesz jak mnie wystraszyłeś ?!-jako karę walnęłam go w klatkę piersiową. Chłopak udawał że go to bolało i po chwili zaczął się donośnie śmiać.
-Bardzo śmieszne, haha-wyminęłam go i już miałam wejść do klasy gdy Lucas złapał mnie za przedramię i obrócił w swoją stronę.
-Przepraszam
-Jak jest to możliwe że taki wielki chłopak jak ty porusza się tak cicho- wzruszył tylko ramionami.
-Kiedyś cię nauczę. Chciałabyś dzisiaj znowu zjeść ze mną obiad ?
-Przepraszam ale dzisiaj raczej nie. W piątek mam wypracowanie więc wiesz, muszę się przygotować-zmarszczyłam nos kiedy wymówiłam powód przez który nie mogę z nim dzisiaj iść. Musieliśmy wylosować państwo o którym będzie dana praca a mi wypadły Indie o których nie mam zielonego pojęcia.
-Jeśli chcesz mogę ci pomóc
-Jeśli masz jakiekolwiek pojęcie o Indiach i oczywiście Ethan ci pozwoli to proszę bardzo- wyjrzałam przez ramię Lucasa patrząc w stronę zbulwersowanego chłopaka stojącego pod ścianą a ku mojemu zdziwieniu Lucas przytaknął mówiąc
-To jesteśmy umówieni-pokręciłam głową niedowierzając i w końcu weszłam do klasy. Dzisiaj miałam lekcje do 15:15 i ku mojemu zdziwieniu na lekcji francuskiego do klasy wszedł nikt inny jak Luc i usiadł w ławce obok. Ciekawa wyjaśnień spojrzałam na chłopaka jednak ten był zaciekawiony tym co mówiła nauczycielka. Z wiąsku z tym postanowiłam napisać mu liścik
Od: Ali
Co ty tu do cholery robisz?
Szybko złożyłam kartkę na cztery części i rzuciłam w jego stronę. Po chwili kartka wróciła
Od: Lucasa
Gdybyś nie zauważyła to próbuje zrozumieć co mówi nauczycielka. A co do tej twojej pracy to spotkajmy się dzisiaj o 19:00 w miejscowej bibliotece. Znajdziesz ją na Kendell Street.
-Uu jaki tajemniczy-pomyślałam i zabrałam się za pisanie odpowiedzi
Od: Ali
Jesteś pewien że biblioteka będzie otwarta o tej porze ?
Od: Lucasa
A kto powiedział że będziemy w niej gdy ta będzie otwarta ?
Kiedy przeczytałam to zdanie moje serce zaczęło bić szybciej. Jezu, czy on chciał się do niej włamać?
Kiedy spojrzałam z niedowierzeniem w jego stronę stwierdziłam że chłopak kiwa głową, obnażając zęby w uśmiechu. Nie chciała żadnych nieporozumień więc drukowanymi literami napisałam odpowiedź i rzuciłam kartkę z impetem w Lusaca na co głośno się zaśmiał.
OD: ALI
OKEY. ALE JEŚLI MÓJ WUJEK DOWIE SIĘ ŻE SPĘDZIŁAM NOC NA POSTERUNKU POLICJI TO BĘDZIESZ MIAŁ CIEPŁO KOŁO DUPY.
Prychnął na co nauczycielka skarciła go wzrokiem. Do końca francuskiego na mojej ławce wylądowało jeszcze z pięć kartek na temat nauczycielki i chłopaka w pierwszej ławce który dłubał w nosie. Po dzwonku pożegnaliśmy się i każde poszło w swoją stronę. Los chciał że akurat na tym piętrze miałam szafkę więc w związku z tym miałam dobry widok na to co w danej chwili robił Lucas. Chłopak zaczął iść w stronę grupki znajomych z wyraźnym zadowoleniem jednak to szybko zniknęło gdy Ethan w oka mgnieniu pokonał odległość pomiędzy nimi i uderzył go pięścią w twarz. Poszkodowany stracił równowagę i upadł ale szybko się podniósł i popatrzył swojemu napastnikowi w oczy. Miałam wrażenie że za sekundę po środku szkoły będzie wielki pokaz, na szczęście tak się nie stało dzięki Marice która widząc całe to zamieszanie podbiegła do rozwścieczonego jak i zaskoczonego Lucasa i odciągnęła go na bok. Kiedy moje spojrzenie napotkało oczy Ethana poczułam się trochę dziwnie  ponieważ wyraźnie można było z nich wyczytać wściekłość i nienawiść jednak kiedy spojrzałam na Lucasa wyglądał na zażenowanego i...Ej chwila, chwila czy to strach?
Wiedziałam że to przeze mnie chłopak oberwał. Nie chcąc więcej kłopotów włożyłam
do torby potrzebne mi książki i jak najszybciej poszłam w stronę wyjścia.
Ku mojemu zdziwieniu na szkolnym parkingu stał mój wujek oparty o swoje czarne sportowe audi.
-Co ty tu robisz?
-Co? Nie mogę już mojej bratanicy odwieść do domu?-wyszczerzył zęby w uśmiechu i szturchnął mnie w ramię.
-Oczywiście że możesz ale myślałam że będziesz dzisiaj do późna w pracy.
-Wziąłem sobie dzień wolnego by poznać cię trochę lepiej-ostatni wyraz szepnął patrząc gdzieś za mnie. Od razu się odwróciłam, niestety oprócz Ethana i całej jego grupki nikogo tam nie było.
-A wujku, dzisiaj pytałam się rano o to Almy jednak ona powiedziała bym zwróciła się do ciebie ponieważ ty będziesz wiedział lepiej.
-Oo to już się poznałyście?
-Tak a wracając do pytania to dzisiaj w nocy słyszałam wycie i na początku pomyślałam że jest to wycie psa ale potem przyszedł mi do głowy pomysł że może to był wilk. Czy one tutaj są?-kiedy wymówiłam słowo wilk wujek tak gwałtownie obrócił głowę w moją stronę że aż się wzdrygnęłam.
-Nie, raczej nie.-pokiwałam głową i wsiadłam do samochodu ten jednak nadal stał tam gdzie stał i patrzył się złowrogo na oddalającą się grupkę dzieciaków.
-Idziesz?
-Tak
***
Gdy wjechaliśmy do garażu zaczęłam zastanawiać się czy powinnam iść do tej biblioteki. Jeśli Lucas się rozmyślił i nie przyjdzie a ja jak idiotka będę na niego czekała?
-Nad czym tak dumasz?
-Ehh no bo...koleżanka zaprosiła mnie na małą imprezę z okazji rozpoczęcia roku szkolnego i nie wiem czy iść czy nie.
-A dlaczego nie? Dopiero przyjechałaś i tak naprawdę nikogo tu nie znasz. Dobrze będzie jak poznasz kogoś oprócz Almy.
-Też prawda
-To o której do niej idziesz?
-Na dziewiętnastą-wujek uśmiechnął się po czym wysiadł z samochodu a ja za nim.
Kiedy równym krokiem weszliśmy do kuchni wuj zwrócił się w moją stronę pytając stanowczym głosem
-Alex, dlaczego wyrzuciłaś cały wczorajszy obiad do kosza?
-Przepraszam że ci wcześniej nie powiedziałam ale jestem wegetarianką.
-Rozumiem.
Sięgnęłam po jabłko znajdujące się w koszyczku na kuchennym blacie i ruszyłam do swojego pokoju. Po spożyciu owocu wzięłam się za lekcje. Najgorzej było z matematyką ale po dłuższym namyślę w końcu mogłam odetchnąć. Kiedy spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej przy moim łóżku stwierdziłam że muszę już się zbierać jeśli chce zdążyć na 19:00. Włożyłam telefon do tylnej kieszeni spodni, założyłam amarantową bluzę i zeszłam na dół.
-Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę
-Dobra ale jeśli będzie się coś działo to dzwoń
-Okey, pa.-byłam zadowolona że wzięłam bluzę bo na dworze zrobiło się dość chłodno. Niestety przez moją głupotę zapomniałam zapytać się wujka gdzie jest Kendell Street. Chodziłam w tą i z powrotem szukając jakiejkolwiek osoby której mogłam się zapytać o drogę, nic. Ulice jak na złość były opustoszałe.
Nagle zza rogu jakiegoś sklepu wyszedł mężczyzna. Bojąc się że nikogo innego nie spotkam podbiegłam do niego i trochę zdyszana zapytałam
-Przepraszam że przeszkadzam ale chciałabym zapytać jak stąd mogę dojść do Kendell Street-rozejrzał się po czym pokazał palcem przed siebie
-Pójdź tą ulicą, potem skręć w lewo i na pierwszym skrzyżowaniu skręć w prawo
-Dziękuje-po jego głosie można było stwierdzić że jest w moim wieku. Uśmiechnęłam się i zaczęłam iść drogą którą wskazał mi chłopak. Po skręceniu w lewo kątem oka zauważyłam że ktoś za mną idzie. Obejrzałam się i ze strachem stwierdziłam że to ten sam chłopak. Serce podeszło mi do gardła i mogłam poczuć krew pulsującą w moich żyłach. Byłam przerażona przez co nie zauważyłam grupki chłopaków stojącej przede mną i na moje nieszczęście musiałam wpaść na jednego z nich.
-Jezu, bardzo przepraszam al...
-Nie przepraszaj. Może przyłączysz się do nas?-dopiero teraz zobaczyłam że każdy z nich miał przynajmniej jedną butelkę piwa a kiedy z ust chłopaka na którego wpadłam wydobył się dym byłam przekonana że to nie był dym z papierosa.
-Nie raczej nie. Bardzo się śpieszę i..
-Nie bądź taka. Tylko parę minut.
-Chłopaki, dziewczyna jest nieśmiała i widzę że ją trochę przestraszyliście-poczułam czyjąś rękę sunącą od mojej kości ogonowej aż do łopatek.
-Może chcesz trochę-owy chłopak podał mi skręta ja jednak grzecznie odmówiłam i chciałam odejść gdy ten złapał mnie za kaptur bluzy i pociągną w swoją stronę.
-Może jednak, może jednak chcesz się trochę zabawić?
-Śpieszę się i nie mam ochoty na żadną zabawę-gwałtownie się obróciłam i kopnęłam go tam gdzie słońce nie dochodzi. Chłopak złożył się w pół a ja ruszyłam biegiem przed siebie. Długo jednak nie nacieszyłam się wolnością bo po paru metrach ktoś mocno pociągną mnie za włosy a potem pchnął na ścianę. W tej właśnie chwili wiedziałam że będzie to długa noc.
Kiedy pięść mojego napastnika zderzyła się z moim brzuchem straciłam równowagę i upadłam.
***
Kiedy otworzyłam oczy myślałam że jestem w niebie jednak po chwili doszły mnie jęki i krzyki przez które stwierdziłam że jeszcze żyje. Nagle kątem oka dojrzałam bójkę trzech chłopaków gdy nagle chłopak z białymi włosami znokautował jednego z nich a drugiego odepchnął tak mocno że ten odleciał na jakieś pięć metrów uderzając o chodnik bez ruchu. Chciałam wstać ale brzuch bolał mnie nie miłosiernie przez co chciało mi się wymiotować. Chłopak o blond włosach podbiegł do mnie i powiedział ciepłym głosem
-Spokojnie, nie ruszaj się. Zaraz ci pomogę-moje powieki stały się ciężkie. Nie chciałam spać jednak los sprzeciwił mi się i po chwili nastała ciemność.
------------------------------------
Oj Alex ty to zawsze wpakujesz się w kłopoty.
 
Witam! Kolejny rozdział gotowy. Miałam zamiar
dodać go dopiero po świętach
ale stwierdziłam że będzie to ładny prezent na święta.
Na początku miałam z nim trochę problemów jednak mam nadzieję że
się spodoba.


2 komentarze:

  1. Na początku gdy zaczęłam czytać...ogarnęło mnie takie dziwne wrażenie. tekst jest ciekawy i wciągający. Czyli to co najbardziej się liczy.
    Wygląd jest super <3
    Jeżeli mogę coś zasugerować to obserwacje nie dawaj na samym końcu bloga tylko na samym początku po lewej/prawej stronie to już zależy jak wolisz. No i usuń weryfikację obrazkową. To tyle ode mnie.
    Obserwujemy? (napisz u mnie czy się zgadzasz)
    http://opinie-telefonow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zaczęłam dziwnie, bo najpierw przeczytałam tę część, a potem przeczytam 1-wszą i 2-gą xD
    Co do tej części to - jest świetna, ładnie piszesz, nie trafiłam na żadną literówkę, a ja mam ich pełno jak piszę ;p
    Akcja z tymi kolesiami na końcu trochę mi przypomina 'Zmierzch' xD

    OdpowiedzUsuń