Od miłosnego wyznania Lucasa minęły dwa dni. Nie miałam już tych przerażających ataków, mój głos był normalny jednak czegoś mi brakowało, bliskości chłopaka który wyznał że mnie kocha. Dzwoniłam, pisałam jednak on jak by rozpłyną się w powietrzu. Przez ułamek sekundy naszła mnie myśl pójścia do jego domu ale po głębszym zastanowieniu rozmyśliłam się.
-Pewnie ma coś ważnego do załatwienia-powtarzałam w kółko jednak gdy po szóstej próbie dodzwonienia się do niego on odrzucił połączenie nadzieja na to że jakiś chłopak w końcu się mną zainteresował, zniknęła. Poczułam jak bym straciła najlepszego przyjaciela.
-No Alex, wstawaj!-powiedziałam zachęcająco sama do siebie. Autobus do szkoły miał przyjechać za dwadzieścia minut a ja jeszcze nie ubrana. Oo nie, tak nie może być. Nie zważając na straszliwy ból głowy zerwałam się i dwoma susami znalazłam się w łazience.
Po szybkim prysznicu ubrałam białego t-shirta i czarne hot-pensy. Niestety, na śniadanie nie było już czasu.
-Pa wujku. Do zobaczenia później-krzyknęłam zatrzaskując drzwi, kompletnie zapominając że wujka nie ma o tej porze w domu. Wzruszyłam tylko ramionami wsiadając do autobusu który już na mnie czekał.
W środku jak zawsze panował chaos. Wszyscy krzyczeli, skakali po siedzeniach i co najgorsza strzelali ze słomek wyżutymi gumami które od razu wplątywały się we włosy. W momencie gdy miałam usiąść na samym końcu pojazdu ujrzałam Marikę siedzącą przy oknie.
-Siemka.-krzyknęłam jej koło ucha. Dziewczyna ze strachu o mało nie wyrzuciła telefonu przez otwarte okno.
-Hej, co tam?-zapytała starając się uspokoić oddech.
-Wszystko byłoby okey, gdyby twój współlokator o imieniu Lucas by się odezwał i mnie nie ignorował.-dziewczyna zrobiła skwaszoną minę i już chciała coś powiedzieć jednak...nic. Cisza.
-Wiem że coś wiesz. Powiedź proszę.
-No dobrze. Tak naprawdę prosili mnie bym ci nic nie mówiła ale masz szczęście że sądzę że to nie fair wobec ciebie i że cię lubię.
-A więc? Słucham.-patrzyłam na nią w skupieniu, nie mogąc się doczekać odpowiedzi na kilka moich pytań.
-Od momentu gdy Lucas wrócił do domu po tym wydarzeniu w lesie cały czas gadał że źle zrobił mówiąc ci że cię kocha. Ja, Erica i John mówiliśmy mu że to najwyższa pora ale po słowach Ethana, Lucas kompletnie oszalał.
-A co takiego powiedział Ethan?
-Że dopóki on będzie cały czas z tobą, zrujnuje sobie życie jak i tobie.
-Dlaczego?-na to pytanie nie uzyskałam odpowiedzi. Marika pokręciła przecząco głową i kontynuowała.
-Lucas wybiegł z domu i do niedzielnej nocy go nie było. Kiedy chciałam się go zapytać gdzie był, on nawrzeszczał na mnie mówiąc że to nie moja sprawa.
-Okey dzięki. Bardzo mi pomogłaś a co do niego to ja sobie już dzisiaj z nim pogadam.
-Tylko Alex, proszę. Jeśli zapyta skąd to wiesz, nie sypnij mnie.
-Nigdy.
Kilka minut później autobus zatrzymał się pod szkołą. Kiedy z niego wysiadłam stwierdziłam że ochłodziło się, na szczęście ponieważ cała gotowałam się w środku. Jak Lucas mógł uwierzyć w to że zniszczy mi życie? Zdesperowana weszłam do budynku i od razu udałam się w miejsce gdzie obecnie powinien znajdować się chłopak. Miałam rację, Lucas stał obok szafki Ethana i...śmiał się. Nie wiedząc czy płakać czy krzyczeć, podeszłam do grupki nastolatków i z wrednym uśmiechem złożyłam ręce na piersi zastanawiając się czy to ja powinnam się pierwsza odezwać czy on.
-Cześć Alex.-odezwał się pierwszy a moje usta opadły.
-Co u cieb..-nie dokończył zdania ponieważ puściły mi nerwy i moja pięść zetknęła się z jego szczęką.
-Teraz?...O wiele lepiej.-Erica i John wycofali się w stronę Mariki która przerażona stała na drugiej stronie korytarza. Co mnie dobiło to to że Ethan nie miał zamiaru się ruszyć tylko patrzył kiwając głową.
-Alex. Co ci?
-Ty się jeszcze pytasz co mi? Jestem głucha, czy ty po prostu lubisz gdy ktoś przypieprza ci w twarz?-już zamachnęłam się by uderzyć go drugi raz gdy nagle moja ręka została zatrzymana prze Ethana.
-Ty..mój miły..nie wtrącaj się-krzyknęłam
-Będę się wtrącał jeśli chodzi o sprawę mojego przyjaciela.
-Ah takk?-jeszcze nigdy nie byłam aż tak odważna w stosunku do Ethana. Nie wiem dlaczego ale nagle poczułam ogromną siłę i gniew. Nie wahając się uderzyłam wolną ręką chłopaka w klatkę tak, że ten odleciał na kilka metrów.
-Posłuchaj mnie..-zwróciłam się do Lucasa
-Jeśli nie chcesz się już ze mną spotykać to powiedź a nie ignoruj mnie jak bym była tylko powietrzem. Najpierw mówisz że mnie kochasz, chwilę później znikasz i co? Myślisz że to jest zabawne?
-Alex ja nie..
-Zamknij się bo to jest już żałosne. Martwiłam się o ciebie a ty masz to w ...-urwałam ponieważ z ni stąd ni zowąd w moim brzuchu pojawił się znany mi już ból a chwilę później moje gardło zacisnęło się do granic możliwości. Lucas upewnił się tylko czy nikt nas nie widzi i jednym, silnym ruchem wepchnął mnie do damskiej toalety.
-Okey Alex teraz mnie posłuchaj. Wiem już co ci jest tylko musisz usiąść i próbować się wyluzować. Wiem że to trudne ale spróbuj.-tak, to było trudne ale chciałam wiedzieć co ma mi do powiedzenia przed moją śmiercią.
-To przeze mnie masz te ataki. Kiedy się zdenerwujesz lub przestraszysz. Ethan opowiedział mi historię swojej siostry i wiesz co się stało?-ostatnimi resztkami sił pokręciłam głową.
-Ona umarła właśnie przy jednym z ataków. Ale ja nie chce dopuścić do tego byś właśnie przeze mnie umarła więc lepiej będzie jeśli do twojej przemiany będziemy trzymać się od siebie z daleka.
-Niee.-wydukałam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Tak będzie lepiej..
-Nie, nie będzie. Proszę nie zostawiaj mnie.-chciałam jeszcze coś powiedzieć by Lucas zmienił zdanie jednak on uciszył mnie pocałunkiem. Był delikatny i niepewny ale ku mojemu zdziwieniu ból jak i ucisk zniknęły. Czułam się jak bym właśnie tego pragnęła od dziecka.
-Lucas proszę nie odchodź. Ja cię potrzebuje i pieprzyć te ataki. Poradzę sobie a przemiana już za osiem dni. Zrobię wszystko ale nie słuchaj Ethana. Ja ciebie też kocham.-wychlipałam. Myślałam że się nie udało, że chłopak zaraz wstanie i zostawi mnie w tym stanie jednak nie, on został i bardzo mocno mnie przytulił.
-Jeśli ty jesteś w niebezpieczeństwie to ja też. Jeśli ty umrzesz to ja razem z tobą.-szepnął mi do ucha.
-----------------------------------
Rozdział, jak dla mnie jest dość długi
i mam nadzieję że wam się podoba. Wiem że
miałam go dodać wczoraj
ale internet mi się zepsuł i nic nie mogłam począć.
Na szczęście rozdział już się pojawił a wy, mam nadzieje
jesteście zadowoleni.
Proszę o dużo, szczerych komentarzy i do następnego <3
Hej!
OdpowiedzUsuńFajny rozdział.
Niech się tak Alex nie denerwuje.Musi sobie poradzi.Na pewno wszystko będzie dobrze.
Czekam nn.Życzę weny i chęci.
Pozdrawiam Zizi.
Zapraszam na mojego bloga o wilkołakach http://silvershieldnigt.blogspot.com/?m=1
UsuńPozdrawiam Zizi.
Kiedy nn ?
OdpowiedzUsuńRozdział powinien pojawić się za około tydzień
UsuńTo kiedy ten rozdział?;)
Usuń